- Pochodzę z tej wioski i praktycznie od trampkarza jestem w klubie, kontynuując rodzinne tradycje sportowe – mówi Marek Klobuczek. - Z tym, że tata był mistrzem Polski w piłce ręcznej jedenastoosobowej, a dziadek był jednym z twórców i prezesów sekcji szlagbala. Mam nawet w rodzinnej gablocie jego zdjęcie z 1956 roku, kiedy to obchodzono jubileusz. Rozpoczęto od mszy świętej, a po niej 10 drużyn przemaszerowało na boisko, na którym grano cały dzień. Mogę wiec powiedzieć, że z dziada-pradziadza jestem sportowcem. Mnie jednak od razu wciągnęła piłka nożna, której drużynę założono w 1974 roku, czyli rok po moich urodzinach. W Starcie grałem do momentu rozpoczęcia studiów na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach, ale studiując występowałem już w IV-ligowej Unii Racibórz. Byłem defensywnym pomocnikiem i zdarzało mi się też zagrać na stoperze, a po zakończeniu studiów i zawieszeniu butów na kołku przez 5 lat prowadziłem klasy sportowe w technikum "Mechanika" i pod szyldem Unii zdobyliśmy 3 razy mistrzostwo Śląska. To były złote czasy młodzieży Unii. Do Startu wróciłem w 2008 roku jako trener grup młodzieżowych. Powiedziałem sobie, że do czterdziestki nie poprowadzę seniorów i dotrzymałem słowa, bo przejąłem zespół w sezonie 2012/13 i 12 lat gramy w klasie A. Postawiliśmy na młodzież, która cały czas jest naszym oczkiem w głowie. Mamy drużyny w kategorii orlika, młodzika, trampkarza i juniora, a zespół juniora starszego chcemy zgłosić jako rezerwy do klasy C, żebyśmy mieli bezpośrednie zaplecze pierwszego zespołu. Ja prowadzę trzy grupy młodzieżowe, a pomaga mi mój wychowanek Kuba Moc.
W Starcie Pietrowice Wielkie jest więc Moc, ale przede wszystkim jest jasno określony cel – wychować młodzież poprzez sport co widać także w klasyfikacji Pro Junior System, bo trzy razy z rzędu drużyna seniorów Marka Klobuczka okazała się w niej najlepsza.
- Powtarzam chłopakom, że po to są w grupach młodzieżowych i trenują, żeby zaistnieć w seniorach – dodaje Marek Klobuczek. - W A-klasowej drużynie mamy ponad 80 procent naszych chłopaków. Wśród nich jest też mój syn. Rafał też był w Unii Racibórz, ale wrócił do Startu i jest rozgrywającym. Ma 18 lat, jest wysoki i fajnie się rozwija. Mamy w sumie sporą grupę utalentowanej młodzieży, na którą liczą nasi kibice, a trzeba dodać, że mamy wyrobionych piłkarsko sympatyków. W Starcie przed laty grała piątka braci Tyrałów. Najstarszy z nich Romek wyjechał do Niemiec zabierając ze sobą mającego wtedy niecałe 2 latka Sebastiana, który wychował się już w Niemczech i trafił do Borussii Dortmund, w której zagrał w Bundeslidze. Miał też występy w juniorskich reprezentacjach Niemiec od U16 do U20 oraz grał w młodzieżowej reprezentacji Polski i zadebiutował w polskiej drużynie narodowej, gdy selekcjonerem był Leo Beenhakker. Pietrowiczanin, choć nie wychowanek Startu, ale członek rodziny, która stanowiła połowę naszego zespołu od bramkarza, przez obrońców i pomocników po napastnika, grał na najwyższym poziomie. Mamy więc piłkarskie nazwisko w kronikach. Jest w niej także wiele innych nazwisk i wyników, z których każdy ma swoją historię. Mieliśmy na przykład taki mecz w Pawłowie, czyli świętą wojnę z sąsiadem zza między. Do 90. minuty gry było 0:0, ale w końcówce sędzia „dołożył” nie tylko minut i skończyło się porażką 0:1. Pamiętam także mecz w Cyprzanowie, gdzie prowadziliśmy 2:0, ale w ostatnich 5 minutach straciliśmy 3 gole i przegraliśmy spotkanie. Takie wydarzenia utkwiły mi szczególnie w pamięci, ale były też miłe chwile, jak choćby gol strzelony w moim debiucie w Unii Racibórz, bo choć nie byłem zawodnikiem ofensywnym, to Patryło dośrodkował idealnie piłkę, a ja wbiegłem i głową zdobyłem bramkę.
Marek Klobuczek swoją piłkarską wiedzą i doświadczeniem dzieli się nie tylko z pietrowiczanami i zawodnikami Startu. Przez 6 lat był także trenerem koordynatorem Podokręgu Racibórz.
- Po śmierci Zbigniewa Oszka, z którym współpracowałem prowadząc młodzież Unii Racibórz oraz pracowałem z nim w szkole, a więc znałem jego metody i plany działania, poproszono mnie, żebym zastąpił go w podokręgu – wyjaśnia Marek Klobuczek. - Później jednak natłok obowiązków w klubie, w którym zaangażowałem się praktycznie na cały wolny czas po pracy w szkole, spowodował, że musiałem zrezygnować. Uważam jednak, że piłka nożna naprawdę jest wychowawczynią i nauczycielką życia. I mówię to jako trener i wuefista, bo pracuję w raciborskim „Mechaniku”, czyli szkole średniej Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego. Żona także jest nauczycielką, ale języka niemieckiego. Co prawda sport jej nie „wchłonął”, ale Renata wspiera i syna, i mnie. Także córka nie dała się wciągnąć w sportowy wir, ale za ta kontynuuje drugie rodzinne zamiłowania do krawiectwa. Nicole poszła bowiem szlakiem, który wyznaczył jej pradziadek mistrz krawiecki i dziadek prezes pietrowickiej spółdzielni krawieckiej Jedność. Dzięki zrozumieniu i wsparciu najbliższych mogę się skoncentrować na swojej pasji i myśleć o przyszłości, planując kolejne sportowe kroki. Może uda się nam awansować, bo w klasie A Podokręgu Racibórz mistrz awansuje bezpośrednio do III Ligi Śląskiej, a pozostałem cztery drużyny walczyć będą o awans w barażach. Będziemy więc próbować wrócić na ten szczebel okręgówki, ale nic na siłę. Na pewno będziemy grać młodzieżą, a to oznacza, że wahania formy są wkalkulowane w sezon. Ja się cieszę, że zespół złożony jest z naszych zawodników i chłopców, którzy do nas przyszli z okolic i pograli z nami kilka lat, a teraz są seniorami. Mamy ambicje, a zobaczymy jak się ułożył rywalizacja i jakie będą plany rywali. Na przykład KS 1905 Krzanowice ma w przyszłym roku 120-lecie i słyszałem, że będą próbowali uczcić jubileusz awansem. My już swój jubileusz 100-lecia sportu w Pietrowicach Wielkich i 50-lecie piłki nożnej w Starcie mamy za sobą, ale nikt nie powiedział, że wchodząc w nowy wiek nie możemy się postarać o sukces. Na pewno spróbujemy osiągnąć najlepszy wynik na jaki nas stać. Nas, bo przecież razem ze mną i drużyną są także: prezes Jan Staniek i zarząd oraz kierownik Sebastian Kramarczyk, czyli klubowy człowiek-orkiestra, bo i kierowca, i gospodarz, człowiek od wszystkiego. Pojawiają się też sponsorzy i razem ze środkami z gminy staramy się skroić budżet, który – jeżeli wszystko uda się pospinać – to powinno być dobrze. Plany są fajne, ale i tak życie wszystko zweryfikuje.