- Prezes Zenon Rek i jego firma Śląskie Centrum Florystyczne Rekpol, mimo tych problemów pozostali w klubie - mówi wieloletni działacz, kronikarz i kierownik drużyny Zbigniew Adamczyk. - Mogliśmy więc od razu podjąć próbę awansu do IV ligi, ale choć w 30 meczach zdobyliśmy 79 punktów i zakończyliśmy sezon z bilansem bramkowym 122:20 to zajęliśmy drugie miejsce. Trafiliśmy na godnego rywala. Wyprzedziła nas Odra Wodzisław Śląski. A przed kolejnym sezonem w klasie okręgowej zmieniła się nasza polityka kadrowa. W związku ze zmniejszeniem nakładów sponsora na zespół odeszli wszyscy bramkarze oraz zawodnicy tworzący szkielet drużyny: obrońca Arkadiusz Lalko, pomocnik Kamil Kostecki i napastnik Dawid Hanzel. Nasz snajper w sezonie 2018/2019 zdobył 46 bramek, a w swoich 137 występach w naszych barwach strzelił w sumie 112 goli więc to była istotna strata. W dodatku latem kontuzji nabawił się Dawid Pawlusiński, który był naszym drugim snajperem, a liczyliśmy, że to on zostanie nowym liderem ataku. W ich miejsce do drużyny Marcina Malinowskiego przyszli: Krystian Imiela z juniorów Górnika Zabrze, Przemysław Cieśla z Naprzodu Borucin, Bartosz Kowalski z Interu Krostoszowice, Bartosz Łyczko z Płomienia Połomia i Kamil Brzoska z Silesii Lubomia. Ponadto wrócili do klubu: Dawid Skrzyszowski, Dominik Zganiacz i Rafał Ganita z Czarnych Gorzyce oraz Szymon Sosna z Naprzodu Syrynia.
Po takich zmianach personalnych start turzan w rozgrywkach Zina Klasa Okręgowa Racibórz-Rybnik grupa 3 zapowiadał się jako wielka niewiadoma.
- Łatwo nie było, ale Krystian Imiela i Kamil Brzoska swoimi golami pociągnęli zespół - dodaje Zbigniew Adamczyk. - Wygraliśmy cztery mecze z rzędu i pokazaliśmy też charakter, bo w trzeciej kolejce z Czarnymi Gorzyce szybko straciliśmy gola, ale odrobiliśmy straty z nawiązką i wygraliśmy 3:1. Po bezbramkowym remisie w piątej kolejce z LKS Krzyżanowice mogliśmy tylko chwilę narzekać na brak skuteczności, bo wygraliśmy kolejne dwa mecze ligowe, a w pucharowym starciu z Naprzodem Borucin zwyciężyliśmy 7:1. I nagle przyszedł mecz z Unią Racibórz na naszym boisku. Przystępowaliśmy do niego jako liderzy, choć z oddechem rywali na plecach, bo czwarta drużyna traciła do nas tylko 3 punkty. Raciborzanie plasowali się natomiast w środku stawki, a mimo to wygrali 4:0. Ta porażka zabolała, bo licząc od 3 czerwca 2018 roku przez 20 spotkań na naszym boisku byliśmy niepokonani. Wygraliśmy 19 razy i 1 zremisowaliśmy, a bilans bramkowy 82:8 świadczy najlepiej o tym, że nasza boisko było naszą twierdzą. Padła ona 14 września 2019 roku. Uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że przegraliśmy dlatego, że w bramce wystąpił 17-latek. Dobił nas drugi gol stracony tuż przed przerwą, a w drugiej połowie nasza nieskuteczność i kontry gości sprawiły, że schodziliśmy z boiska w szoku. Jego konsekwencją była też strata punktów w wyjazdowym meczu, zremisowanym 2:2 z Płomieniem Połomia i po golu straconym tam w 88 minucie spadliśmy na 5 miejsce.
Od 10 kolejki znowu jednak turzanie wrócili na zwycięską ścieżkę i wygrywając 8 spotkań z rzędu wyprzedzili wszystkich konkurentów.
- Nie przeszkodziła nam w tym marszu nawet zmiana trenera - przypomina Zbigniew Adamczyk. - Marcin Malinowski skorzystał z propozycji Dariusza Dudka i poszedł do Zagłębia Sosnowiec, gdzie zaczął pracować jako drugi trener I-ligowej drużyny, a jego miejsce powierzyliśmy Rajmundowi Zborowskiemu. Dotychczasowy asystent z pomocą Dariusza Pawlusińskiego, który był w trakcie kursu UEFA B, dał sobie radę. Najważniejszy na finiszu rundy jesiennej okazał się mecz 13 kolejki, czyli wyjazdowe spotkanie z liderującą Fortecą Świerklany. Choć przeciwnicy pierwsi zdobyli bramkę to wygraliśmy 2:1, a gol Piotra Glenca w 83 minucie okazał się decydujący. Wróciliśmy więc na pierwsze miejsce i utrzymaliśmy je wygrywając wszystkie mecze do końca rundy, a także awansowaliśmy do finału Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu. Kończyliśmy więc ubiegły rok w dobrym humorze. 43-letni Darek Pawlusiński okazał się w naszej klasyfikacji klubowej najlepszym zawodnikiem z 6 golami i 12 asystami. 21-letni Kacper Krupiński wyrósł na filara obrony. Kamil Brzoska został królem strzelców z 14 golami, z których najważniejszy był ten z 16 kolejki, bo trafienie w doliczonym czasie gry dało nam zwycięstwo 1:0 z Polonią Marklowice. Również Marek Gładkowski i Przemysław Cieśla oraz Piotr Glenc liderujący także w szatni, byli mocnymi punktami drużyny.
Zespół mistrza jesieni dokonał zimą kilku poważnych wzmocnień.
- Wócili do nas bramkarz Marcin Musioł i doświadczony obrońca Piotr Szymiczek oraz doszedł Kamil Tront - wylicza Zbigniew Adamczyk. - W sparingach wszystko szło bardzo dobrze. W finale Pucharu Polski na szczeblu Podokręgu, bo od niego zaczęliśmy rundę wiosenną, 8 marca na boisku w Nieboczowach, wygraliśmy po karnych z Dębem Gaszowice i pierwszy raz zdobyliśmy to trofeum. Byliśmy więc przygotowani na walkę o awans. Zdobyliśmy go jednak bez gry i nie było okazji do świętowania ani w gronie drużyny, ani w gronie kibiców. Treningi zakończyliśmy 11 marca, a od 4 maja ćwiczyliśmy w grupach zgodnie z wytycznymi etapów "odmrażania sportu". Wójt wspierającej nas Gminy Gaszowice poprosił jednak, żeby w tej sytuacji szczególnego zagrożenia ograniczyć zajęcia więc czekamy. Mamy zamówione sparingi na czerwiec. Myślimy też o grze w Pucharze Polski na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej jeżeli będzie taka możliwość. Przygotowujemy się również do kolejnego sezonu, rozglądając się w okolicznych klubach klasy A i okręgówek za młodzieżowcami i planując poszerzenie kadry pierwszej drużyny oraz zgłoszeniu rezerw do rozgrywek. Jeżeli więc tylko wirus pozwoli możemy grać w czerwcu i lipcu, bo i zawodnicy i kibice spragnieni są piłki, a IV liga to magnes.